Myśli Kosmate Galeria Listy z Hameryki Jej pokoik Archiwum Kontakt
September 2003
SMTWTFS
 123456
78910111213
14151617181920
21222324252627
282930    

Powered By Greymatter

Monday - 29 September , 2003

  Blackout 2003 [12:24 PM]


Nie wiem ile minelo czasu gdy podjechal autobus do ktorego moglam w koncu wejsc. Wcisnelam sie ledwie a za mna kilka osob, ktore staly juz na schodach. Sama nie wiem co bylo lepsze. Wyladowalam tuz przy pierwszym siedzeniu, przed otwartym w dachu oknem ale za to obok poteznego, spoconego mezczyzny, ktory aby zmiescic sie w siedzeniu i nie zajmowac polowy miejsca w przejsciu, uniosl rece do gory i trzymal sie poreczy nad glowa.

Mozecie wiec sobie wyobrazic ten ... hmm ... nieprzyjemny zapach. Temperatura w ten dzien byla wyjatkowo wysoka, bylo duszno, parno i do tego wilgotno a w autobusie klimatyzacja nie dzialala. Gdy pare razy wybralam sie do pracy wlasnie tym autobusem to zawsze marzlam. Zabieralam ze soba gruby sweter bo klimatyzacja wydawala sie mrozic a nie chlodzic. W ten dzien ... nawet otwarte za mna okno w dachu niewiele dawalo.

Autobus poruszal sie z zawrotna predkoscia okolo 0 do 10 mil na godzine. Kazde przystaniecie, co zdarzalo sie bardzo czesto, wiazalo sie z oblezeniem autobusu przez paru nawiedzonych, ktorzy mieli nadzieje, ze kierowca otworzy drzwi aby oni mogli wepchac sie ... chyba nad glowami tych, ktorzy juz w autobusie gniezdzili sie jak sardynki.

Hmmm... sardynki ... zaczynam byc glodna, w koncu to moja pora lunch. Smacznego dla innych lunch'owiczow ;).

[Link]

  Calkiem realne sny [06:46 AM]


Snilo mi sie trzesienie ziemi. Gdy sie obudzilam, zapalilam swiatlo i zaczelam sprawdzac czy przypadkiem nic sie nie wywrocilo. Nie bylo to silne trzesienie ziemi, ale wystarczajaco mocne aby je wyraznie poczuc ... przynajmniej w wyobrazni. Daiwne, jak w snach potrafimy przezyc dosc realnie to czego nigy nie mielismy okazji doswiadczyc.

[Link]

Thursday - 18 September , 2003

  To jest super [07:14 PM]


" Zdognie z nanjwoymszi baniadmai perzporawdzomyni na bytyrijskch uweniretasytch nie ma zenacznia kojnolesc ltier przy zpiasie dengao solwa. Nwajzanszyeim jest, aby prieszwa i otatsnia lteria byla na siwom mijsecu, ptzosałoe mgoą być w niaedziłe i w dszalym cąigu nie pwinono to sawrztać polbemórw ze zozumierniem tksetu. Dzijee sie tak datgelo, ze nie czamyty wyszistkch lteir w sołwie, ale cłae sołwa od razu"

[Link]

Tuesday - 16 September , 2003

  ok, ok, cd [06:30 AM]


Na ulicy panowal ogolny balagan. Do 8 aleji nie bylo jeszcze tak zle, ale juz dalej chodniki byly pelne przechodniow, szczegolnie przy Penn Station, i nie mozna bylo sie przecisnac. Wiekszosc szla ulicami i tylko usuwala sie z drogi dla nielicznych samochodow. Doszlam do Madison Ave. i zaczelam rozgladac sie za przystankiem autobusu, ktory jedzie w moje strony. Jest, ucieszylam sie i szybko zaczelam schodzic w dol aby odnalezc koniec kolejki ... nie bylo go widac.

Kolejka posuwala sie bardzo wolno mialam wiec czas obserwowac ludzi i to co dzieje sie na ulicy. Na skrzyzowaniu tuz przed nami, najpierw jeden a potem drugi starszy pan w cywilnym ubraniu, zajeli sie kierowaniem ruchu. Musze przyznac, ze szlo im to bardzo zgrabnie.

Stojacy w kolejce, pilnowali sie nawzajem. Po mniej wiecej pol godzinie, gdy przesunelam sie mniej wiecej o 2/3 do gory podeszla do mnie jakas kobieta i zaczela o cos pytac. Pytania zmienily sie w rozmowe, ktorej szczerze mowiac nie mialam ochoty prowadzic ze wzgledu na moj bol glowy wiec kobieta ta przestala zadawac pytania ale nie odeszla. Gdy kolejka zaczela sie nieco przesuwac, szybko mozna bylo wywnioskowac, ze ta wlasnie kobieta w ten oto wlasnie sposob chciala wkrecic sie do kolejki. No ale kolejkowicze sa czujni ... i wyslani ja na jej miejsce na koncu.

Moze byc? Tak? to ide do pracy :)

[Link]

Thursday - 11 September , 2003

  Krzyczaca cisza [10:17 PM]


po dwoch latach ...

[Link]

Sunday - 7 September , 2003

  Dzien w ktorym peklo niebo? Nie. Dzien w ktorym zgaslo swiatlo [07:05 AM]


A wiec to bylo tak ...

Obudzilam sie po wielu samotnych nocach nie sama. Wraz ze mna obudzila sie migrena. Juz o 5:30 am wzielam dwie tabletki ponoc cudotworczego Imitrex. Nie bylo goracej wody wiec przegotowalam duzy garnek aby moc sie umyc i umyc glowe i przed 7 bylam gotowa. Do pracy dojechalam bez problemu ale migrena nie przechodzila. Wygladalo na to, ze jeszcze przez jakis czas ma ochote mi towarzyszyc wiec zaatakowalam ja ponownie, tym razem juz tylko jedna tabletka i zabralam sie do pracy. Okolo 11:00 bol na moment jakby ustal ale pojawil sie ponownie przed 12:00 i jakby ze wzmozona sila. Mialam ochote rzucic wszystko i isc do domu. Przypomnialam sobie jednak, ze umowilam sie z Marlena po pracy, zeby pojsc do Sports Authority kupic rollki. Bez namyslu chwycilam wiec za sluchawke i wykrecilam numer jej komorki ale przypomnialo mi sie, ze nie ma juz minut wiec nie odbierze telefonu. Zadzwonilam wiec do domu, zeby nagrac wiadomosc. Odebrala jej ciotka wiec poprosilam aby przekazala Marlenie, ze bardzo zle sie czuje i wyjde wczesniej z pracy wiec nie pojade z nia dzisiaj jak sie umawialysmy.

Odlozylam sluchawke i postanowilam wyjsc za godzine ... niestety mialam tyle pracy, ze za godzine mimo silnego bolu nadal pracowalam. Czulam sie bardzo zle, nie bede opisywac dodatkowych objawow moje migreny ale nie chcialam siegac po czwarta tabletke wiedzac, ze Imitrex to prawie narkotyk i latwo jest sie od tych tabletek uzaleznic. W koncu nie bez powodu ubezpieczenie limituje wydawanie tylko 9-ciu tabletek na 21 dni.

Przed 2:00 pm postanowilam, ze o 2:00 wyjde ale zanim wyszlam przyszla Jihee z papierami z banku i nie moglam sie oprzec temu aby zajac sie nimi bo w koncu wazne bylo aby odeslac OBL's (Original Bills of Lading) jeszcze tego samego dnia. Gdy zabralam sie do sortowania documentow wiedzialam juz, ze nie predko wyjde. Zadzwonilam wiec do Marleny i powiedzialam, ze jednak zostane i mozemy spotkac sie po pracy. Okolo 4:10 pm usiadlam przed komputerem UPS aby wyslac OBL do Kanady ... przycisnelam klawisz F i nagle komputer zgasl. Przez moment myslalam, ze zrobilam cos zlego ale za sekunde zgaslo swiatlo i nawet jesli przez chwile przeszla mi przez glowe mysl, ze moze to moja wina to szybko sie ulotnila.

Za oknem slychac bylo trabienia samochodow i gdy wyjrzalam na ulice okazalo sie, ze swiatla uliczne tez zgasly. Chwycilam za sluchawke i zaczelam wykrecac numery po kolei wszystkich znajomych ale nie moglam sie nigdzie dodzwonic. Nie wiem kto i kiedy rzucil haslo ale wszyscy szykowali sie do ewakuacji ... pare osob z latarkami prowadzilo nas po schodach w dol. W sumie dosc szybko zeszlismy z 15stego pietra i nawet tego nie poczulam.

Ciag dalszy ... byc moze nastapi.

[Link]

Archiwum


Agatka, 2000